Szpieg Stalina - Fragmenty Rozdział 4. Szukając miłości – Czy ten włóczęga już sobie poszedł?
Słowa te rozbrzmiewały mu w uszach jeszcze
długo po tym, jak je usłyszał. Wypowiedziała je kobieta, która miała
odegrać posępną rolę w jego życiu, choć w tamtej chwili nigdy by się tego
nie domyślił. Nie podejrzewał, że za jakiś rok się w niej zakocha,
beznadziejnie i śmiertelnie. Tę pogardliwą uwagę usłyszał pod koniec 1922
roku, wkrótce po powrocie z Rosji, dokąd pojechał wiedziony impulsem. Był
to okres, gdy odrzuciwszy wsparcie ze strony władz czechosłowackich,
prowadził ponurą egzystencję i mieszkał na nieogrzewanym poddaszu na
przedmieściach Pragi. Czytał cały dzień, opuszczając swoją kryjówkę tylko
wtedy, gdy musiał iść na zajęcia albo szukać jakiejkolwiek pracy. Jednym
ze źródeł jego dochodu były korepetycje z języka rosyjskiego, udzielane
niejakiemu panu Fischerowi, zamożnemu biznesmenowi. W ten sposób poznał
młodą Angielkę, pannę Isolde Cameron, guwernantkę, która opiekowała się
dwiema dorastającymi Trudno w tym wypadku mówić o miłości od pierwszego wejrzenia. Co więcej, jego początkowe wrażenie dotyczące panny Cameron było wysoce niepochlebne. Choć odznaczała się smukłą figurą, pełną życia twarzą o bladej karnacji i błyszczącymi niebieskimi oczami, Dmitrij uznał ją za okropną i wyniosłą. Pomimo że, tak jak on, była biednym obcokrajowcem pracującym dla bogatego Czecha, okazywała ubogiemu młodemu Rosjaninowi jedynie pogardę.
Pewnego dnia, kiedy stał na balkonie
luksusowego mieszkania pana Fischera i czekał na swojego ucznia, usłyszał,
jak guwernantka pyta pokojówkę: Poczuł się nieswojo. Przez chwilę nie był nawet w stanie zejść z balkonu, obawiając się, że połatane spodnie i zniszczone buty narażą go na śmieszność. Jednak to, co się wydarzyło, miało konsekwencje, których w żaden sposób nie potrafi ł przewidzieć. Miał już wrócić do pokoju, kiedy zobaczył przez firanki sypialni, jak guwernantka rozbiera do snu młodziutkie córki pana Fischera. Nieświadoma faktu, że ktoś ją widzi, osunęła się przy tym na kolana i zaczęła namiętnie całować wstydliwe miejsca na ciałach swoich podopiecznych.
Scena ta nie zszokowała specjalnie Dmitrija.
Podczas kilkumiesięcznego pobytu w Konstantynopolu napatrzył się w
tamtejszych burdelach na wszelkie wyobrażalne przejawy ludzkiej
seksualności. Wychodząc z domu pana Fischera, uznał to, co zobaczył, za
„słodką truciznę” – metaforę homoseksualnego seksu zaczerpniętą od
Baudelaire’a, w którym zaczytywał się we wczesnej młodości, podobnie jak w
innych fi ndesieclowych francuskich i rosyjskich poetach
|